Stary człowiek ciężko zachorował i musiał iść do szpitala. Żal mu było rozstawać się z ukochanym psem, który był do niego bardzo przywiązany. Nie miał jednak innego wyjścia, musiał zostawić go pod opieką swego sąsiada. Po kilku dniach ów nowy opiekun psa odwiedził staruszka w szpitalu i powiedział, że zwierzę bardzo za nim tęskni. Wspólnie uradzili, że któregoś wieczora sąsiad przyprowadzi kundelka do szpitala, by nacieszył się swym panem.
Następnego dnia, w godzinę po ostatnim obchodzie, chory usłyszał drapanie do drzwi. Po chwili uradowany pies siedział mu już na kolanach.
- Spójrz - powiedział wzruszony staruszek do swego sąsiada - on nigdy nie był w tym szpitalu, a mimo to nie bał się wskoczyć do zupełnie obcego pomieszczenia, gdyż wiedział, że ja tu jestem. Myślę, że i ja niedługo będę musiał iść do miejsca, o którym nic nie wiem, lecz pójdę tam bez lęku, gdyż spodziewam się znaleźć tam mego Boga.
(jarkwi)
05.09.2024 r.